DUSIA | 2013-03-29 11:51
Mąż mój choruje od 7 lat.Choroba postepuje bardzo wolno, ale przez cały czas bierze leki. NIe sterydy, tylko pirfenidon. Obecnie jest on pod postacią kapsułek, o nazwie Esbriet. Naprawdę spowalniają postęp choroby. I, co uważam za bardzo ważne, bardzo pomaga nastrój, panujący wokół. Mąż pracuje, jest bardzo aktywny, prowadzimy niezwykle zabiegany tryb życia, a kiedy zdarzą się dwa, trzy dni pod rząd wieczorami w domu - kapcanieje, czuje się gorzej. MUSI czuć się cały czas WAŻNY, POtrzebny, POPŁAKUJCIE SOBIE PO CICHUTKU, W UKRYCIU, a przy nim - NORMALNIE...To naprawdę ważne. Psychika, tu, w głowie znajduje się CENTRUM. Przyznam, że jeździmy również od ponad 6 lat bardzo regularnie do bioenergotrapeuty, raz w tygodniu, ponad sto km w jedną stronę, ale to weszło już na stałe w nasz grafik, jest częścią naszego życia. Ja wiem, że to żadna rada, ja wiem, że nie wszędzie i nie każdy może tak aktywnie spędzać czas (ja zajmuję się czynnie sceną, mąż towarzyszy mi non-stop oprócz zawodowej pracy), ale spróbujcie zrezygnować z siedzenia w domu, telewizji mocno zresztą stresującej, dodajcie chorej osobie odgromnej dawki satysfakcji z tego, co robi, co proponuje, wymyśla, itp. To naprawdę działa. JA NIE ODDAM MOJEGO MĘŻA, on ma dopiero 62 lata! Życie jest przed nim...
A jak będę się robić, jak dętka (tak, niestety, tak bywa) - pozwólcie naładować się tutaj pozytywną energią i podtrzymajcie mnie wtedy. Ja sobie uświadomiłam i powiedziałam to wczoraj pani doktor w klinice męża (Płocka), że to nie tylko pacjent jest chory, chora jest także najbliższa osoba, która musi grać rolę, jakiej nigdy nikomu by nie życzyła...
Serdeczności wielkie dla wszystkich i dobre myśli posyłam...
Interna.com.pl › forum chorób + mapa + info