Nerwica serca (dystonia nerwowo - krążeniowa, zespół Da Costy, dystonia neurowegetatywna) - komentarze artykułu

ricco | 2009-02-21 00:21

Poprostu pogodziłem się z tym,to co miałem w życiu zrobić to zrobiłem.Wybudowałem dom,mam syna ,zasadziłem drzewo mam jeszcze małoletnią córkę którą chciałem wykształcić. Oczywiście,że nie chcę jeszcze odchodzić,chcę jeszcze doczekać wnuków no ale jak będzie trzeba no to cóż.Mnie akurat pomaga wiara ,że gdzieś tam jest lepszy świat.Ale póki co żyję tu i teraz i staram się w miarę możliwości cieszyć tym co jest tu na ziemi.A wierzcie mi że mimo ,że nie miałem zawału,ale po tak ciężkiej operacji kiedy w krążeniu pozaustrojowym wyłączony byłem przez 6 godzin(pracował tylko mózg)inaczej patrzy się na świat.Kiedyś nie zauważałem pierwszych oznak wiosny,albo robiłem to mimowolnie.Teraz ,kiedy po operacji wyszedłem na Wołowiec(szczyt w Tatrach Zach.2025m)to siedziałem godzinami i upajałem się widokami gdzie wcześniej tego nie robiłem.Wszystko człowieka cieszy, nawet głupi rower, szosówkę który sobie kupiłem na allegro,żeby trochę lżej pojeżdzić na dłuższych dystansach,gdyż jazda w górach dla mnie to już za duże interwały.Chociaż raz za czas będę sie wypuszczał na góralu.Mnie pomógł troszkę kiedyś psycholog który twierdzi,że to co nieuniknione i tak kiedyś przyjdzie.Ale póki żyjemy cieszmy się tym co mamy i żyjmy dla kogoś kogo kochamy i nie tylko, dla innych ludzi też nawet wrogów.W ten sposób pozbędziemy się lęków,nie róbmy nic na siłę.Nadmiar ambicji nas zabija.Środki psychotropowe lub zioła traktujmy jako ostateczność.Ja zawsze podpierałem się myślą o ludziach którzy przeszli obozy śmierci,co oni musieli ścierpieć,nie mieli czasu na nerwicę.A dzisiaj niektórzy z nich dożywają setki lat,a przecież oni dopiero mieli stres.Radzę przeczytać parę książek o wspomnieniach takich ludzi którzy przeszli obozy śmierci i potem jeszcze więzienia stalinowskie(Bartoszewski).Przecież stres zawsze był wpisany w życie człowieka i jego przetrwanie(walka o ogień,pożywienie,tereny łowieckie).Dzisiaj problemem jest umiejętność ucieczki od stresu w domu i pracy.Nerwica serca nie bierze się z jego uszkodzenia tylko z głowy.A ewentualna póżniejsza choroba narządu to już jest z nerwicy,znam to z autopsji.Nie mówię wcale,że jest to łatwo przezwyciężyć.Dlatego polecam rozmowę z dobrym psychologiem na poczatek a nie z psychiatrą.Dla mnie najgorsze są chwile kiedy nie mam zajęcia,zmiana pogody,silny wiatr, ale staram się z tym walczyć i mówię sobie np.przed halnym nie daj się zaraz się zacznie wariactwo i wtedy podpieram się kropelkami z melisy.I wierzcie mi ,że po mojej operacji gorzej się czuję po zdenerwowaniu w wyniku kłótni z małżonką(co jest nieuniknione w życiu)niż po przejechaniu 50km pasmem Beskidów od Leskowca do przeł.Kocierskiej na rowerze.Naprawdę wtedy jestem szczęśliwy i wyluzowany,mam pełny oddech itd.I dlatego wszystkim nerwicowcom proponuję ruch,wysiłek tylko zdrowy z pulsometrem na ręku.I nie przejmujcie się to co ma się stac to się stanie to każdy ma zapisane u góry.Ja też kiedyś myślałem ,że góry zawojuje, mój profesor mówił ty masz życiem kierować a nie życie tobą,ale to jest tylko półprawda.Teraz to wiem.Kiedyś wydawało mi się że jestem rangersem,twardzielem prowadziłem zdrowy tryb życia ale u góry Pan zapisał inny scenariusz który muszę zaakceptować.

maja31 | 2009-02-22 21:15

Dziękuję że jestescie!

gość | 2009-02-23 08:11

Ja też dziękuję wszystkim którzy chcą nieść pomoc innym w różnych stadiach nerwicy. Nie każdy z nas zdaje sobie sprawę że ta jego wypowiedż przyniosła ulę i zarazem pomoc osobie która właśnie tu szuka pomocy *czymś się ratuje* czytając to co piszemy.Boże ja zapadając na nerwice byłam sama a było to 20 lat temu, zostawałam z tym swoim problemem w dzień i w nocy lekarz kazał pić kropelki i to wszystko z jego strony, żadnej innej pomocy . Teraz siadasz do komputera i masz dostęp do pełnej informacji o chorobie, wymienuiasz się z ludzmi adresami dobrych lekarzy czy pcychologów a kiedyś jakbym powiedziała że chce do psychologa uznaliby mnie że jestem psychiczna... nadmienie ,że wczasie trwania tej choroby wychowywałam dwoje dzieci jejku co ja przechodziłam jak nikogo nie było w domu istne piekło nachodziły mnie takie lęki że trudno opisać.Wiecie co to wszystko na pare lat mnęło żyłam i cieszyłam się życiem nie brałam leków robiłam wszystko. Niestety teraz od dwóch lat koszmar wrócił jestem taka rozbita.są dni że nie wychodzę z domu ALE STARAM SIĘ TO WSZYTKO PRZEZWYCIĘŻAĆ ale robie to dzięki wam , czytam jacy niektórzy są silni co zrobili w trakcie choroby i co robią. Ja muszę pracować i sprostać innym obowiązkom i jak ktoś mnie widzi to nigdy by nie powiedeział że cierpie na takie ochydztwo. Jestem zawsze zadbana uśmiechnięta bo taka muszę być dla siebie i dlaA LUDZI, przez to że ich szanuje. Ale wierzcie mi że teraz to co się dzieje z ludżmi to czarna rozpacz. Prowadze działalność usługową to naprawde boję się przyjąć zamówienia bo kazdy jakby mógł to wykorzystałby moją dobroć do cna. Zrobie usługę zawiozę zamontuję a klient na końcu stwierdza że nie ma za co zapłacić ............ i jAK TU NIE MIEć NERWICY aLE POKONAMY TO WSZYSTKO TYLKO BąDZMY LUDZMI I DLA LUDZI pozdrawiam a napewno wszystko przyjdzie z czasem i będzie już tylko lepiej

ricco | 2009-02-23 12:54

Ta choroba która nas męczy trwa w nas międzyinnymi dlatego ,że nieraz nie mamy z kimś porozmawiać, komuś się zwierzyć a to jest połowa sukcesu.Mimo, że żyjemy wśród ludzi ,jesteśmy częścią tego świata nie możemy znależć pokrewnych duszy.Ale mimo tych przeciwności musimy przyjmować pogodnie to co czas niesie,jesteśmy częścią tego świata,nie mniej jak gwiazdy i drzewa i musimy żyć w pokoju z Bogiem cokolwiek byśmy myśleli o jego istnieniu.A w zamęcie życia,zgiełku,w chwilach ciężkich zachować spokój nie podawać się panice.W krytycznych chwilach np.w czasie mających nastąpić ataków kołatania serca lub zasłabnięcia ze świadoością -że przecież ja mam zdrowe serce, ucz się kierować swoje myśli na coś co jest piękne ,miłe wspomnienia,świat ciągle jest jeszcze piękny.Jeżeli nie możesz zasnąć nie staraj się robić tego na siłę weż dobrą książkę lub zajmij się seksem.Ja wiem ,że to trzeba do tego zrozumienia partnera ale myślę ,że jeśli my się otworzymy na bliskich to oni nas zrozumieją.Na tym blogu pisze Daria która sama wychowuje córeczkę ,na pewno jest jej bardzo ciężko ale uważam ,że i ona każdą wolną chwiłę powinna odpoczywać psychicznie ,na luzie razem z dzieckiem.Musi kroczyć przez życie spokojnie bez pośpiechu.Nie trzeba myśleć naprzód i martwić się na zapas.Świat jest pełny oszustwa lecz my musim patrzeć na ludzi najbliższych sercu i mimo tego wszystkiego nie tłumić uczuć być otwartym na innych ludzi ale jednocześnie ostrożnym ,żeby póżniej się nie rozczarować.Dla nas nerwicowów najważniejszy jest spokój ducha w każdym momencie,w czasie pracy,wykonywania obowiązków domowych.Jedyna ekscytacja to przeżycia pięknych chwil,uniesięń,sukcesów wtedy mózg zaczyna rejestrować więcej bodżców pozytywnych.Mnie prof.Bochenek po operacji serca powiedział: my zrobiliśmy 50 procent reszta zależy od pana(spokojny tryb życia,dieta,ruch i regularne przyjmowanie leków).Ale jeśli wy macie zdrowe serca to wy już macie 90 procent sukcesu.Tak więc trzymajcie się bo nie na darmo mówi się że samą psychiką można uzdrawiać ludzi nawet z chorób nowotworowych.

Darii | 2009-02-23 21:34

Witajcie
Chciałam tak na wstepie bardzo podziekować za miłe słowa, słowa otuchy, słowa zrozumienia i słowa które może dla kogoś innego normalne ale dla mnie znacza bardzo wiele. Teraz chciałabym napisać jak bardzo zazdroszczę ricco nastawienia do świata, do ludzi i do życia przede wszystkim, choc jak cofnę się zaledwie cztery lata wstecz swojego życia to widzę siebie jako uśmiechniętą i szczęśliwą dziewczynę. Boże jaka ja byłam radosna aż nie mogę uwierzyć i ta przeklęta choroba tak wiele zmieniła. Tak bardzo się staram tak bardzo chcę myśleć pozytywnie ale nie umiem. Wiesz ricco tak właśnie się dzieję że każdą chwilę spędzam z córką bo boję się że zostało mi ich tak mało. To na niej skupiam całą swoją uwagę i bawię się jak mała dziewczynka byle sprawić jej radość, co z tego? Jak te cholerne ataki zakłócają mi życie. Zajęłam się już nawet sportem ale to też nie za wiele pomaga. NIe wiem może jestem tak beznadziejnym przypadkiem że nie ma dla mnie ratunku

ricco | 2009-02-24 14:44

I rób to dalej co robisz,jak najwięcej poświęcaj czasu osobom kochanym i bliskim.Wierz mi,ja jestem dużo starszy od ciebie i w moim wieku zaczyna się robić bilans życia,w którym zawsze wychodzi kwestia:że zbyt mało poświęciłem czasu swoim bliskim i dzieciom chociaż zawsze wydawało mi się żeto max z mojej strony.Zrób dokładne badania typu echo serca,ekg wysiłkowe gdyż to jest najważniejsze, żeby wyeliminować jakąkolwiek chorobę serca.W moim przypadku 21 lat temu takich omdleń ,czy innych tego rodzaju ataków miałem nieraz kilka razy na dzień.Kilka razy lądowałem w szpitalu.Ostatnie takie *lądowanie*skończyło się dokładnymi badaniami,które wyeliminowały chorobę serca więc z taką świadomością mogłem przystąpić do walki z nerwicą.Co nie oznaczało że nie miałem już ataków,ale wtedy podpierałem się kropelkami mentowalu lub wskrajnych przypadkach rudotelem.Starałem się go unikać gdyż podobno bardzo uzależnia,niemniej jest bardzo skuteczny.Byłem wtedy w trakcie budowy domu.Ale wtedy budowanie domu to nie to codzisiaj.Nie było materiałów ani fachowców.Prawie wszystkie roboty budowlane zostały na mojej głowie.Wiele nocy miałem nieprzespanych,bo nie dość że pracowałem w takiej firmie gdzie stres był na porządku dziennym to jeszcze na nocnej zmianie ,ale mimo tego ze świadomością że serce jest jak dzwon wyszedłem z tego.Każde wyjście na siłownie,w góry,na mecz chociaż na trzy godziny 2 razy wtygodniu to było prawdziwe szczęście.Przełomem dla mojego zdrowia był wyjazd na wczasy całą rodzińą nad morze.Wtedy ,naprawdę skończyły mi się te ataki.Nie wiem czy była to zasługa powietrza czy tego wyizolowania się od codziennych problemów.To były pierwsze i ostatnie wczasy rodzinne gdyż nigdy nie przelewało mi się finansowo.Zawsze organizowałem jednodniowe wypady w Tatry na Słowację gdyż wtedy to wychodziło taniej jak w Polsce,a poza tym jestem z południa to dla mnie za miedzą.Dlatego jeszcze raz powtarzam dokładne badanie serca jestnajważniejsze,gdyż tak jak rok temu w czasie meczu poczułem ,że płuca mam za małe,i że nie mogłem oddechu wziąść do końca tak jak zawsze zdarzało mi się przy nerwicy,poszedłem na badanie ekg w spoczynku które nic nie wykazało.Ciśnienie miałem zawsze wzorcowe(nawet niższe),BMI poniżej 25,sylwetka nie chwaląc się Schwarzenegera(on też miał operację bajpasów i zastawki w wieku 50 lat).Dopiero ekg wysiłkowe na bieżni wychwyciło nieprawidłowości a echo serca to potwierdziło i wykazało hypokineze lewej ściany boczej serca czyli niedokrwienie.Gdyby nie sport to jeszcze mógłbym chodzić parę lat i przewrócił bym się na chodniku z zawałem.Dopiero kronarografia wykazała jak dramatyczne zmiany miażdżycowe mam w wieńcówce,gdzie nie dało nawet się przepchać i założyć stentów zostały tylko bajpasy.I jeszcze jedno najważniejsze to regularne badanie krwi pod kątem cholesterolu w rozbiciu,trójglicerydów i glukozy.Ja regularnie badałem krew i wiedziałem o tym ,że mam podniesiony cholesterol przez całe 21 lat(220-260) ale żle to rozumiałem. We wszystkich broszurach wzywano uprawiaj sport,ruch to zdrowie ale to ci nie wyrzuci złego cholesterolu z krwi.Sama dieta też wiele nie pomoże jak masz uwarunkowania genetyczne albo dużo stresu tak jak ja .Zostają statyny które w Polsce są dostępne dopiero od 1997roku.Teraz gdy jestem po operacji mam o wiele gorzej walczyć z nerwicą która się przyplątała z przygnębienia inatrętnych myśli.Każdy jakiś ból,ukłucie może wiązać się w związku z przebytą operacją.Wczoraj np.poszedłem pograć na salę w piłkę nożną w którą nie powinienem grać, pulsometr zanotował mi najwyższe HR170,ale po przyjściu do domu czułem się świetnie,tak zresztą jak dzisiaj ,chociaż biomet nie jest za bardzo korzystny.Dlatego namawiam was próbójcie i walczcie dalej(ja 21 lat temu zmagałem się z tym cholerstwem 8m-cy).starajcie się robić wypady za miasto,oderwać się od codzienności.A jak zrobi się cieplej to w ramach możliwości finansowych zrobić wypad gdzieś na łono przyrody tylko z rodziną lub znajomymi z daleka od polityki ,kłopotów ,ludzi.Nieraz nie trzeba dużo kasy,żeby to zrealizować.

cinek | 2009-02-24 22:07

Widzę,że duzo jest takich przypadkow. Moj kardiolog stwierdzil u mnie to samo, lecz kazdy ma wysoki puls z tego co czytam. Ja mam bardzo niski, serce bije mi bardzo słabo. Zastanawiam się czy napewno mam to samo...

Lukasz | 2009-02-25 15:06

Hmm z tego co przeczytałem tu z opisów , stwierdzam fakt , że jest to cholerstwo bardzo męczące.
Ja swój problem zaobserwowałem kilka miesięcy wcześniej ale sadziłem że to tylko przemęczenie , serce moje ma tak zróżnicowaną pracę że lekarz był pod wrażeniem .
Praca serca zazwyczaj przebiega bez dolegliwości ponieważ często uprawiam sport , lecz gdy siedzę w pracy i wegetuję ciśnienie zazwyczaj wykazuje 145 / 84 przy pulsie 42 uderzeń to już jest dziwne , po czym za chwilkę przy tym samym ciśnieniu mam 120 uderzeń następnie powrót do 42 uderzeń i tak w kółko , natomiast przy wysiłku fizycznym spowodowanym uprawianiem sportu jest wszystko pod kontrolą oprócz pulsu , który potrafi mi wskoczyć bez nadmiernego wysiłku do 200 uderzeń wtedy mogę zaobserwować na swoim korpusie w okolicach mostka jak serce ma zamiar wyskoczyć z ciała przy czym czuję się doskonale....

ricco | 2009-02-25 20:27

Najlepiej zaopatrzyć się w tani pulsometr bezprzewodowy z holterkiem na pierś np.typu sigma onyx fit.Wpisać swoje dane.On wam wyliczy hr min.i max serca.Przeważnie ci co uprawiają sporty regularnie mają bardzo niski puls.Św.pamięci Bronisław Malinowski mistrz świata w biegu na 3km zprzeszkodami miał puls we śnie 25na min.Generalnie max tętno dla danego wieku wylicza się 220-wiek.Są też dokładniejsze możliwości pomiarów.

ziemlewska | 2009-03-06 13:58

Też mam tę dolegliwośc i powiem, ze do czasu kiedy jeszcze nie piłam ziół było okropnie. to jest metoda na dłużej ale pomaga!!!!!! otóz zrobiłam sobie winko z serdecznika jjest to cudowne ziele i stosuje sie je przy nadmiernej pobudliwosci nerwowej, przy bezsenności, lęku , histerii, skłonności do płaczu, dusznościach, zawrotach głowy bólach głowy przy bolesnym miesiączkowaniu, nerwicach sercowo-naczyniowych, nadciśnieniu!!!!!!!! serdecznik zbieram w początkowym okresie kwitnienia tj. od czerwca kwitnie do wrzesnia nazwa łacińska to *leonurus cardiaca** spróbujcie posiekać nakłaść do słoja i zalać winem lekko podgrzać i niech postoi kilka dni wstrząsać potem pić 3x kieliszek. ja robie też z alkoholem tj zalewam 45% wódka i po maleńkim kieliszku 2x dz.taki naparsteczek. to działa!!!